Aktualności


Rozmowa o szczególnych narodzinach, czyli pierwszy poród naturalny ze znieczuleniem zewnątrzoponowym przeprowadzony w naszym szpitalu.

Data:
Kategoria: Bez kategorii

20 września 2023 roku w Szpitalu im. Św. Jana Pawła II w Wadowicach przyszła na świat mała Ola. Zarówno dla Rodziców naszej małej Pacjentki, jak i dla nas ten poród był wyjątkowy. Dlaczego tak było? A to dlatego, że był on pierwszym w historii naszego szpitala porodem naturalnym, wspieranym znieczuleniem zewnątrzoponowym. W rozmowie ze szczęśliwymi Rodzicami małej Oli postaramy się przybliżyć, jak przebiegały te wyjątkowe narodziny.

 

Doskonale wiemy, że moment przyjścia na świat małego człowieka naznaczony jest wysiłkiem i bólem. Oczywiście każdy poród jest inny, a kobiety mają różny próg bólu. A jak to było u Pani? Na jakim etapie porodu zostało podane Pani znieczulenie zewnątrzoponowe? Jak częste były skurcze i co Pani wtedy czuła?

Lekarz zaproponował mi znieczulenie po ok. 14 godzinach porodu. Skurcze miałam co 5 minut. Byłam już wtedy zmęczona bólem, wycieńczona fizycznie i psychicznie. Czułam ogromny ból i zwątpienie, czy dam radę. Informacja od lekarza, że jest możliwość podania znieczulenie była dla mnie jak zbawienie. Nie zastanawiałam się ani chwili.

 

Pani Beato wróćmy jeszcze na chwilę do momentu, zanim lekarze zaproponowali podanie znieczulenia. Wspomniała Pani, że był to moment wyczerpania również psychicznego. Jak ocenia Pani zespół obecny przy porodzie? Czy czuła Pani ich wsparcie?

Jak najbardziej czułam wsparcie. Lekarz i położne, którzy byli przy mnie cały czas, dodawali mi otuchy. Mówili co robić, ale też byli ze mną cały czas w kontakcie – rozmawiali, starając się skierować moje myśli w inną stronę, choć na chwilę odwrócić uwagę. Nie czułam się pozostawiona sama sobie.

Wie Pani, gdzieś tam z tyłu głowy będąc coraz bliżej porodu obawiałam się, jak to wszystko będzie wyglądać – czy nie znajdę się sytuacji, w której np. położne będą miały rutynowe podejście, że „przecież musi boleć i każda rodząca przez to przechodzi”. Tutaj położne były przy mnie cały czas. Czułam się zaopiekowania i jestem im za to ogromnie wdzięczna.

Jeśli chodzi o samo znieczulenie. Jak to wyglądało?

Na początku przyszedł do nas lekarz i poinformował nas o tym, jak to będzie wyglądało. Później zaczęto mnie przygotowywać i podano znieczulenie. Właściwie było to wkłucie w dolny odcinek kręgosłupa. Był to taki wenflon prowadzony przez całą długość kręgosłupa. Kończył się na ramieniu i to przez niego lekarz stopniowo podawał leki, aby znieczulenie działało cały czas.

Czy sam moment wkłucia był bolesny? Jaką różnicę czuła Pani po podaniu znieczulenia? Czy było tak, że bolało Panią znacznie mniej, czy może w ogóle przestała Pani czuć ból?

Samo wkłucie było całkowicie bezbolesne, porównywalne do pobrania krwi. Nie, to nie było tak, że nie czułam zupełnie nic. Czułam skurcze, wiedziałam, kiedy mam przeć. To był moment, gdzie ten ból był obecny, ale nie był już tak silny. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, jak wygląda taki ból bez znieczulenia szczególnie pod koniec porodu. Dla mnie ból, którego doświadczyłam do momentu znieczulenia był bardzo silny. Gdy podano mi znieczulenie, mogłam odpocząć między skurczami.

Znieczulenie zostało podane przez lekarza anestezjologa w asyście pielęgniarki anestezjologicznej. Jak to wyglądało później? Czy anestezjolog był przy Pani cały czas?

Tak. Od momentu podania znieczulenia, aż do rozwiązania był przy mnie lekarz anestezjolog. Pilnował tego, kiedy ma być podana kolejna dawka leku. Pytał, jak się czuję i czy wszystko jest w porządku. Czułam się przy nim bezpiecznie. Dla mnie ważne było to, że znieczulenie przyniosło ulgę, ale nie odebrało mi możliwości świadomego porodu, mogłam się poruszać i pójść sama do łazienki, a nie byłam przykuta do porodowego łóżka. Oczywiście były przy mnie również położne i mąż.

Wspomniała Pani o położnych, co Pani sądzi na temat ich pracy?

Dwie Panie położne, które odbierały mój poród były wspaniałe, empatyczne, wykazały się dobrocią, ludzkim podejściem i zrozumieniem. Jak wspomniałam wcześniej, bardzo mnie wspierały i wiedziały, co robią. Widać, że mają duże doświadczenie i starają się jak najbardziej pomóc. Uważam, że stanęły na wysokości zadania.

Panie Grzegorzu, a jakie Pan ma wrażenia, jako tata uczestniczący w porodzie? Ma Pan jakieś spostrzeżenia?

Jako że jest to nasz pierwszy poród, to była dla mnie nowa sytuacja i nie mam żadnego porównania. Mimo to jestem w stanie stwierdzić, że podejście lekarzy, położnych i pielęgniarki było bardzo profesjonalne. Widać, że znają się na swojej pracy. Nasz poród trwał długo i bardzo pomocnym było to, że miałem możliwość, choć na chwilę wyjść z sali porodowej nie zostawiając żony samej. Miałem poczucie, że zostawiam ją w dobrych rękach.

Bardzo cieszą kierowanie w naszą stronę tak miłe słowa, a jeszcze bardziej tak dobre Państwa doświadczenia. Czy od początku wiedzieli Państwo, że poród odbędzie się w szpitalu w Wadowicach? Co Was przekonało, aby rodzić właśnie u nas?

Zastanawialiśmy się nad wyborem szpitala i postanowiliśmy wybrać się na zorganizowane dla przyszłych Rodziców Dni Otwarte. Spodobało nam się rzeczowe i otwarte podejście osób prowadzących – Ordynatora i Położnej Oddziałowej. Dobrze też było zobaczyć, jak wygląda sam oddział, sale do porodu i przede wszystkim łazienki. Ostateczną decyzje podjęliśmy, po tym, gdy ze względów zdrowotnych przebywałam na odcinku Patologii Ciąży w wadowickim szpitalu. Miałam wtedy możliwość poznać personel medyczny – wszyscy byli bardzo zaangażowani. To nas przekonało.

Rozumiem, że warunki lokalowe były ważnym aspektem.

Tak, były. Jednak na tę decyzję miało wpływ sporo czynników. Najważniejsza wiadomo była dla nas opieka lekarska dla żony i naszej córeczki oraz podeście personelu. Jesteśmy z okolic, dla mnie ważne było, to żebym mógł być przy żonie jak  najdłużej i nie tracić czasu na dojazd, a skoro tutaj jest dobrze, to po co szukać i jeździć gdzieś dalej? Chcieliśmy, aby poród był rodzinny i tutaj mieliśmy taką możliwość. Mieliśmy własną salę z łazienką i wanną, co było dużym plusem, bo żona spędziła w niej pierwsze trzy godziny porodu. Poza tym wszędzie było czysto, a oddział był zadbany.

 

Czy możecie Państwo coś jeszcze powiedzieć, o opiece już po porodzie?

Opieka po porodzie zarówno nad matką, jak i dzieckiem jest na najwyższym poziomie. Lekarze, położne i pielęgniarki wykazują duże zainteresowanie. Wszystko dokładnie tłumaczą i pokazują. Położne i pielęgniarki pomagają w czynnościach pielęgnacyjnych oraz dają wskazówki, jak zajmować się noworodkiem, co jest szczególnie pomocne, ponieważ jest to nasze pierwsze dziecko.

 

Czy jest coś, co chcieliby  Państwo przekazać innym przyszłym Rodzicom?

Innym przyszłym rodzicom chcielibyśmy powiedzieć, że nie trzeba szukać daleko i dużych ośrodków, by otrzymać wysoki standard opieki. Czasem lepszy jest mniejszy szpital, w którym otrzymamy fachową pomoc i większe zainteresowanie personelu, niż w dużym ośrodku, gdzie dla tego pacjenta czasu po prostu jest mniej.  Wszystkim tym, którzy się zastanawiają, gdzie rodzić z czystym sumieniem polecamy porodówkę w wadowickim szpitalu.

 

Bardzo serdecznie dziękuję Państwu za rozmowę. Jest nam niezmiernie miło, że podzielili się Państwo z nami swoimi doświadczeniami, z bardzo intymnej przecież dla wszystkich Rodziców chwili. Państwu oraz maleństwu, życzymy wszystkiego, co najlepsze. Natomiast wszystkie ciężarne Panie zapraszamy do porodu w naszym szpitalu.

Scroll Up